Londyn is where you want to be
Londyn
Pod przykrywką szarości
Londyn. Miasto szarych chmur, grafitowych ulic, przezroczystego deszczu i czerwonych budek telefonicznych. Choć ten wachlarz kolorystyczny może swą wąskością nie zachęcać, warto nie ufać stereotypom (co powinno sentencjonalnie odnosić się do wszystkich życiowych kwestii). Jedna z wielu europejskich stolic oprócz amplitud meteorologicznych ma do zaoferowania moc doświadczeń kulturowych i obyczajowych, bowiem Wielka Brytania to kolebka cywilizacji; państwo Starego Kontynentu podtrzymujące i kultywujące odwieczne zwyczaje. Chyba najstarsze i najbardziej skomercjalizowane królestwo świata; chyba najbardziej popularnie dystyngowane miejsce wycieczek. Co roku pełne turystów, imigrantów, przejezdnych usilnie próbujących zrozumieć lub, co gorsza, naśladować brytyjski akcent; urzeczywistnić fotografię przed Buckingham Palace i być pierwszym, i zarazem jedynym, człowiekiem na globie, któremu udało się doprowadzić do lekkiego uniesienia kącika ust jako mimicznego wyrazu rozśmieszenia pana stróża wyżej wspomnianego pałacu. Co roku większość założonych tu punktów typowej bucket-list,spala na manowce, doprowadza do upokorzeń lub kończy się fiaskiem. Ale to nic. Londyn właśnie dzięki temu jest super.
Przewaga pierwotnej, naturalnej jakości
Londyn nie stara się być lubiany. Nie potrzebuje poklasku. Ma poczucie własnej wartości na poziomie wyższym niż niejeden z nas. Pewnością siebie przyciąga, jednocześnie zapewniając życzliwe przyjęcie.
Na słowa uznania zasługuje aspekt brytyjskiej sceny artystycznej- oldschool’owej, ale w równym stopniu tej młodej, zalążkowej, dziewiczo pląsającej na niepewnych deskach scenicznych. Nie trzeba nikomu przypominać o kulcie The Beatles, bo on nadal trwa w najlepsze; David Robert Jones, szerzej znany jako David Bowie– klasyk; U2, The Rolling Stones, Led Zepplin– komentarz niewymagany. Brytyjska kultura wykształciła w nas wrażliwość na mądre słowa śpiewane do przemyślanych, spójnych, a jednocześnie zaskakująco oryginalnych dźwięków. Artyzm w ich wykonaniu brzmi dojrzale, prowokująco, lecz nie wyzywająco, nie wyuzdanie. Szacunek do siebie, do innych i do sztuki czasem da się wyczuć w każdym akordzie, w każdym wersie. Można odnieść wrażenie, że nowe pokolenia muzyczne, choć wprowadzają nowe jakości i odsłony twórcze, wciąż bazują na utartych ścieżkach i dobrze osadzonych gruntach swoich branżowych poprzedników. Ich czystość oraz swoista autentyczność artystycznego wyrazu jest godna podziwu. I zachwytu. I oklasków, i kupowania płyt. Podobne tezy tyczą się filmu czy sztuki wizualnej, malarstwa czy teatru. Prawdziwość form artystycznej przejawia się także w ukazaniu postaci- widać wyraźnie, że Anglia ucieka od zachodnich wzorców aparycji; podkreśla ojczystą bladość cery, często zaczerwienione policzki, jasne włosy, rudość, krzywe zęby, kolorystycznie niedobrane ubrania. Indywidualność i wierność standardom- brytyjskość trochę stała się przymiotnikiem wartościującym, przeważnie w pozytywnym kontekście.
Brytyjski akcent po prostu nie może brzmieć groźnie
Prawdopodobnie stosunek ludzi, którzy są zirytowani, zachwyceni czy rozśmieszeni brytyjskim akcentem rozkłada się proporcjonalnie. To specyficzne rozmiękczanie samogłosek, falowanie melodyjnością słów, moderowanie tonu i wysokości dźwięku w zależności od konstrukcji zdania- magia. Dla niektórych, czarna. Ale tak, to zjawisko powinno robić wrażenie- jakiekolwiek, ale robi. Ta dygresja w znacznym stopniu nawiązuje równolegle do mentalności Brytyjczyków. W ich głosach słychać melodię, która zwiastuje dobry dzień; która daje komfort i poczucie, że wszystko będzie dobrze! Jednocześnie ich „fuck you” brzmi jakby w wolnym tłumaczeniu stanowiło synonim „what’s up, mate?”. I choć wspomniana wcześniej wiara w stereotypy nie jest dobrym doradcą, tak w przypadku Brytyjczyków ich miły sposób wypowiedzi podpowiada ci, że krzywda przez człowieka z tym akcentem nie zostanie ci wyrządzona.
Powszechna królewskość
W dobie prezydentów, premierów, kanclerzy, dyktatorów, instytucja królowej to naprawdę atrakcja. Stwierdzenie, że w dzisiejszych czasach perypetie rodziny królewskiej Anglii to analogia do najbardziej emocjonujących wątków seriali telewizyjnych. Względnie wartka akcja, skandale, tajemnicze postaci, kontrowersje, sekrety. To wszystko jest na wyciągnięcie ręki, wystarczy włączyć BBC. Jednocześnie stale, czasem podświadomie i nieuzasadnienie, daje o sobie znać królewska wzniosłość. Przemawia średniowiecza sakramentalna poddańczość. Londyn przy swojej modernistycznej, światłej, otwartej kulturze, nowoczesnych zwyczajach, w przyjemny sposób wywołuje w odwiedzającym uczucie uczestniczenia w czymś z innej galaktyki.
Miło
Londyn, tradycyjny, staroświecki, a przy tym nowoczesny i turystyczny. Piękne wyważenie gustów, stylów, wartości.
Ma miły klimat, miłych ludzi i miłe miejsca. Jest arystokratyczny, a przy tym przyjemnie osiągalny i namacalny.