moja strona świata

opowieści

Czerwiec 15, 2018

Toskania, grazie mille!

Włochy- Toskania

Ta Italia

Włochy, śródziemnomorski raj dla wielbicieli słońca, życia w niespiesznym rytmie, kontemplacji, celebracji, zapierających dech w piersiach krajobrazy, melodycznych rozmów tubylców i aromatycznego jedzenia.

Kojarzyć mogą się głównie z Rzymem i Watykanem;Papieżem i św. Piotrem. Błąd.Włochy to także skąpane w słońcu wyspy (Sycylia i Sardynia), małe miejscowości na obrzeżach większych miast (Modena, Puglia) czy regiony administracyjne (Toskania).

DSC05942

Toskania

Każdy z nas ma w głowie pewne wyobrażenia dotyczące miejsc czy rzeczy. Nasz mózg warunkuje percepcję i wyobrażenie o czymś, co realnie nawet nie znalazło się w zasięgu naszych zmysłów. Na zasadzie usłyszanych historii, opowieści, ciekawostek tworzymy w głowie uniwersalne skojarzenie, holistyczny obraz. Weźmy na tapetę Włochy. Pierwsze pięć rzeczy przychodzące na myśl? Słońce, pasta, śpiew, wino, papież.

Włochy natomiast to region różnorodny, spójny, lecz z odrębnościami.

Toskania. Dziesięć prowincji ze stolicą we Florencji. Miasteczka urokliwe, spójne, pełne zieleni, pól uprawnych, ścieżek spacerowych, ozdób architektonicznych i sztuki. Wąskie, czyste uliczki, przysadziste budynki ułożone ciasno i równo, stanowiące swoiste enklawy ze szczęśliwymi mieszkańcami, gdzie każdy się zna, lubi i pożycza cukier, gdy trzeba.

Toskania. Brzmiąca jak sonet, malownicza jak dzieło Caravaggio’a, pachnąca jak świeżo wypieczona brioche, kojąca podniebienie jak podwójne espresso.

Nie bez przyczyny ten poetycki ton towarzyszy każdemu akapitowi. Miejsce stanowiące podwaliny dzisiejszej kultury, sztuki i architektury właśnie na taki ton zasługuje.

Niewymuszenie wspaniała

Odwiedziwszy Florencję, Wenecję, Sienę, Vinci, Pizę, życie nabiera niesamowitej wartości. Cóż za urok towarzyszy tym miejscom! Czujesz się jak artysta, tylko krocząc chodnikiem i zadzierając głowę, by podziwiać zdobienia na kamienicach.

Florencję określa się jako jedno z najpiękniejszych miast świata. Nie budzi to wielu wątpliwości, a jeśli nawet, galeria Uffizi skutecznie je rozwiewa. Serwuje dzieła Leonarda da Vinci, Caravaggia, Michała Anioła. Rozpieszcza rzeźbami, Arrotino czy The Wrestles. Uliczki utrzymane w surowym włoskim stylu prowadzą cię prosto do słynnego mostu, z którego widok na całą rozpiętość skarbu, jakim jest Florencja, zamyka ci usta, zapiera dech.

Toskania

Siena to miejsce do kochania. Całym sercem, duszą i jestestwem. Tam w powietrzu krąży tyle wspaniałości; na placu Piazza del Campo słychać rozmowy, śmiech, muzykę, czuć zapach jedzenia, aromat słońca. Ludzie siedząc na ziemi, jedzą lody, rozmawiają, fotografują się, zwiedzają. Wszystko odbywa się we włoskiej czasoprzestrzeni, co według mnie powinno zinstytucjonalizować nowe hasło w międzynarodowym słowniku, jako określenie czasu płynącego w swoim unikalnym tempie, w przestrzeni pokolorowanej charakterystycznym odcieniem słońca.

Vinci, małe, ale wielkie klimatem, czarem i aurą swojskości. Świadomość kroczenia uliczkami, którymi wieki wcześniej przechadzał się młody Leonardo da Vinci, dostarcza dreszczy ekscytacji i miłych chwil kontemplacji i afirmacji swojego życia.

toskania

Ideał świata

Toskania to przede wszystkim czysta definicja piękna, i choć brzmi to jak wyświechtany frazes, warto pojechać tam, by przekonać się, co tam naprawdę niesie to określenie i ponownie nadać mu niesamowitego znaczenia. Połączenie wspaniałej pogody, nieziemskiego krajobrazu, dziedzictwa sztuki, wybornego jedzenia i przyjaznych ludzi, czyni z tego miejsca idealną idyllę- tak, ta tautologia jest tu w pełni uzasadniona.

 

Czerwiec 15, 2018

Londyn is where you want to be

Londyn

Pod przykrywką szarości

Londyn. Miasto szarych chmur, grafitowych ulic, przezroczystego deszczu i czerwonych budek telefonicznych. Choć ten wachlarz kolorystyczny może swą wąskością nie zachęcać, warto nie ufać stereotypom (co powinno sentencjonalnie odnosić się do wszystkich życiowych kwestii). Jedna z wielu europejskich stolic oprócz amplitud meteorologicznych ma do zaoferowania moc doświadczeń kulturowych i obyczajowych, bowiem Wielka Brytania to kolebka cywilizacji; państwo Starego Kontynentu podtrzymujące i kultywujące odwieczne zwyczaje. Chyba najstarsze i najbardziej skomercjalizowane królestwo świata; chyba najbardziej popularnie dystyngowane miejsce wycieczek. Co roku pełne turystów, imigrantów, przejezdnych usilnie próbujących zrozumieć lub, co gorsza, naśladować brytyjski akcent; urzeczywistnić fotografię przed Buckingham Palace i być pierwszym, i zarazem jedynym, człowiekiem na globie, któremu udało się doprowadzić do lekkiego uniesienia kącika ust jako mimicznego wyrazu rozśmieszenia pana stróża wyżej wspomnianego pałacu. Co roku większość założonych tu punktów typowej bucket-list,spala na manowce, doprowadza do upokorzeń lub kończy się fiaskiem. Ale to nic. Londyn właśnie dzięki temu jest super.

londyn

Przewaga pierwotnej, naturalnej jakości

Londyn nie stara się być lubiany. Nie potrzebuje poklasku. Ma poczucie własnej wartości na poziomie wyższym niż niejeden z nas. Pewnością siebie przyciąga, jednocześnie zapewniając życzliwe przyjęcie.

Na słowa uznania zasługuje aspekt brytyjskiej sceny artystycznej- oldschool’owej, ale w równym stopniu tej młodej, zalążkowej, dziewiczo pląsającej na niepewnych deskach scenicznych. Nie trzeba nikomu przypominać o kulcie The Beatles, bo on nadal trwa w najlepsze; David Robert Jones, szerzej znany jako David Bowie– klasyk; U2, The Rolling Stones, Led Zepplin– komentarz niewymagany. Brytyjska kultura wykształciła w nas wrażliwość na mądre słowa śpiewane do przemyślanych, spójnych, a jednocześnie zaskakująco oryginalnych dźwięków. Artyzm w ich wykonaniu brzmi dojrzale, prowokująco, lecz nie wyzywająco, nie wyuzdanie. Szacunek do siebie, do innych i do sztuki czasem da się wyczuć w każdym akordzie, w każdym wersie. Można odnieść wrażenie, że nowe pokolenia muzyczne, choć wprowadzają nowe jakości i odsłony twórcze, wciąż bazują na utartych ścieżkach i dobrze osadzonych gruntach swoich branżowych poprzedników. Ich czystość oraz swoista autentyczność artystycznego wyrazu jest godna podziwu. I zachwytu. I oklasków, i kupowania płyt. Podobne tezy tyczą się filmu czy sztuki wizualnej, malarstwa czy teatru. Prawdziwość form artystycznej przejawia się także w ukazaniu postaci- widać wyraźnie, że Anglia ucieka od zachodnich wzorców aparycji; podkreśla ojczystą bladość cery, często zaczerwienione policzki, jasne włosy, rudość, krzywe zęby, kolorystycznie niedobrane ubrania. Indywidualność i wierność standardom- brytyjskość trochę stała się przymiotnikiem wartościującym, przeważnie w pozytywnym kontekście.

35883462_1823313631069374_2830209952860078080_n — kopia

Brytyjski akcent po prostu nie może brzmieć groźnie

Prawdopodobnie stosunek ludzi, którzy są zirytowani, zachwyceni czy rozśmieszeni brytyjskim akcentem rozkłada się proporcjonalnie. To specyficzne rozmiękczanie samogłosek, falowanie melodyjnością słów, moderowanie tonu i wysokości dźwięku w zależności od konstrukcji zdania- magia. Dla niektórych, czarna. Ale tak, to zjawisko powinno robić wrażenie- jakiekolwiek, ale robi. Ta dygresja w znacznym stopniu nawiązuje równolegle do mentalności Brytyjczyków. W ich głosach słychać melodię, która zwiastuje dobry dzień; która daje komfort i poczucie, że wszystko będzie dobrze! Jednocześnie ich „fuck you” brzmi jakby w wolnym tłumaczeniu stanowiło synonim „what’s up, mate?”. I choć wspomniana wcześniej wiara w stereotypy nie jest dobrym doradcą, tak w przypadku Brytyjczyków ich miły sposób wypowiedzi podpowiada ci, że krzywda przez człowieka z tym akcentem nie zostanie ci wyrządzona.

londyn

Powszechna królewskość

W dobie prezydentów, premierów, kanclerzy, dyktatorów, instytucja królowej to naprawdę atrakcja. Stwierdzenie, że w dzisiejszych czasach perypetie rodziny królewskiej Anglii to analogia do najbardziej emocjonujących wątków seriali telewizyjnych. Względnie wartka akcja, skandale, tajemnicze postaci, kontrowersje, sekrety. To wszystko jest na wyciągnięcie ręki, wystarczy włączyć BBC. Jednocześnie stale, czasem podświadomie i nieuzasadnienie, daje o sobie znać królewska wzniosłość. Przemawia średniowiecza sakramentalna poddańczość. Londyn przy swojej modernistycznej, światłej, otwartej kulturze, nowoczesnych zwyczajach, w przyjemny sposób wywołuje w odwiedzającym uczucie uczestniczenia w czymś z innej galaktyki.

Miło

Londyn, tradycyjny, staroświecki, a przy tym nowoczesny i turystyczny. Piękne wyważenie gustów, stylów, wartości.

Ma miły klimat, miłych ludzi i miłe miejsca. Jest arystokratyczny, a przy tym przyjemnie osiągalny i namacalny.

Czerwiec 15, 2018

Fuerteventura, naturalmente!

Fuerteventura

Mocna przygoda

Fuerteventura- jedna siódma archipelagu Wysp Kanaryjskich i zarazem jedna trzecia prowincji Las Palmas. Gdy w XV wieku francuski zdobywca Jean de Béthencourt wyruszył na podbój nowego terenu, na jeden z Wysp Kanaryjskich spotkał się z dużym oporem ludności, zaciekłością walki o swoją ziemię, gotowością do stawienia czoła najeźdźcy. Pan Jean użył wtedy sformułowania w swoim ojczystym języku francuskim: forte aventure, co oznacza mocna przygoda.

Już od paru wieków więc wyspa ta daje o sobie znać; urzeka wyraźnym charakterem, czaruje urokami i zaprasza afrykańskim klimatem. Choć stanowi część Hiszpanii, odpowiednio łączy jej śródziemnomorski charakter z afrykańską intensywnością. Jako godny reprezentant Wysp Kanaryjskich, afiszuje się imponującą ilością wysokich palm, plaż z niebiańsko miękkim piaskiem i oceanicznych fal burzących się w rytm głośnej, tropikalnej melodii. Ponadto olśniewa blaskiem słońca rozpostartym na całym niebie, śpiewem ptaków o poranku i nocnym szumem wiatru.

fuertevetura

Dwoistości

Po przylocie pierwszą rzeczą, która najbardziej uderza, jest zapach powietrza. Pachnie suchością sprażonego słońcem piasku, ciężkością suszy, wiatrem zmieszanym z zapachem roślinności. Drugą jest kolor nieba- pomieszanie klasycznego niebiańskiego niebieskiego z szarą woalką gęstego powietrza i bladożółtymi promieniami słońca. Trzecią- to, jak bardzo wyróżnia się egzotyka tego miejsca; jak spójnie klimat europejski przenika się z afrykańskością sąsiedniego kontynentu, dzięki czemu wydaje się na wyciągnięcie ręki.

Dom surfingu

Ocean Atlantycki pobłogosławił gatunek ludzki falami. Małymi, dla dzieci, by pluskały się w bezpiecznych wodnych objęciach wielkości brodziku; średnimi, dla zwykłych śmiertelników podejmujących ekscytujące zadanie podpłynięcia żabką do najbliższej boi; i dużymi, dla ludzi wykorzystujących ten bezbrzeżny żywioł jako rekwizyt niezbędny do uprawiania sportów ekstremalnych.

Niemal każda plaża okupowana jest przez grupy ludzi, uprawiających wszystkie modne sporty kończące się słowem surfing, a mianowicie: windsurfing, kitesurfing czy po prostu surfing. Fuerteventura, jej bogaty wachlarz plaż i nieodgadniony zasób możliwości oceanicznych tworzą z wyspy idealny spot dla sportowych świrów, którzy na falach zjedli zęby, początkujących poznających dopiero swoje wodne umiejętności czy amatorów marzących choć o jednym udanym ułożeniu się na fali.

fuerteventura

Ciepłe zimno

Mowa o górzystych wzniesieniach okalających głównie południowo-zachodnią część wyspy. Masywy wulkanicznie sąsiadują z piaszczystymi wydmami, a te z bujną miejską roślinnością. Wspomniana wcześniej niejednoznaczność wyspy przejawia się w wielu aspektach, między innymi w geologii. Ze względu na niewielkie wymiary wyspy wszystkie jej elementy tkwią w dość skondensowanych od siebie odległościach. Zatem góra wulkaniczna sąsiaduje z promenadą otoczoną sklepami z pamiątkami, restauracjami czy budkami z napojami, te natomiast okala zróżnicowana szata roślinna głownie gatunku endemicznego. Zejście na plażę znajduje się na wyciągnięcie ręki praktycznie z każdego punktu głównej części wyspy.

Wejściu na masyw wulkaniczny towarzyszy intensywny i zdecydowany podmuch wiatru, znoszący śmiałka na różne strony, ale dający również miłe ukojenie od suchości powietrza i gorąca, miłe uczucie krawędzi skalnych pod stopami oraz przyjemne napięcie w dolnej części mięśni udowych nóg, bo choć masyw nie jest olbrzymi, wymaga inwestycji sił.

Podczas trasy widać jak zmienia się klimat- powietrze staje się szaro granatowe, jakby odbijające zimny, ciemnografitowy kolor skał, wiatr akompaniuje świstem, a w oddali kołyszą się drzewa o szmaragdowych liściach. Fuerteventura na chwilę staje się chłodną, górzystą krainą.

Raj?

Fuerteventura to miejsce piękne, niechwytające za serce, ale w pewien sposób zachwycające, głównie ze względu na swoją niespójność klimatyczną dla przeciętnego Wschodnioeuropejczyka, oferujące klasyczną ofertę wypoczynkową dla spragnionego słońca, odpoczynku i atrakcji turysty. Surfingowa kolebka dla wyznawców sportów wodnych, jednocześnie proponująca oderwanie przez wspinaczkę czy spacery wśród palm i roślinności. Afrykański akcent z europejską codziennością.

fuerteventura

Czerwiec 15, 2018

Encantada, Barcelona

BARCELONA

Subtropikalna błogość

Pobudka przy dźwiękach ulicy, leniwe i szczęśliwe wydostanie się z łóżka, poranek melodycznie i rytmicznie upływający przy kawie i kanapce bikini. A później, cokolwiek, gdziekolwiek – i tak będzie pięknie i magicznie. Nawet dwudniowa wizyta w tym mieście serwuje błogą namiastkę dwutygodniowych słonecznych wakacji.

Barcelona to miejsce zróżnicowane, wypełnione atrakcjami dla każdej grupy społecznej, kręgu zainteresowań, zasięgu finansowego, gustu czy celu.

Może przejść się długą i kolorową La Ramblą, może zażyć słonecznej i wodnej kąpieli na jednej z plaż otoczonych palmami, może spróbować zahaczyć o parę z mnóstwa architektonicznych cudów kreski Gaudiego?

barcelona

Nisza mainstream’u

Barcelona, podzielona na dystrykty, oferuje naprawdę wiele. Oprócz całkiem standardowych turystycznych doświadczeń (czyli świetnej pogody, szerokich plaż, ciepłego morza, słodkich drinków i pysznego jedzenia) serwuje ukryte, skromne księgarnie, antykwariaty, muzea, teatry, zaszyte kawiarnie pachnące świeżymi croissantami, targi z ogromnymi, „piramidoidalnymi” stosami świeżych warzyw, owoców, owoców morza, mięs, serów, a nawet wyrobów czekoladowych i słodkich koktajli.

Barcelona, mimo że jest turystycznym i obleganym miejscem, nie daje ci poczuć, że jesteś jednym z wielu; że jesteś tylko pionkiem w mechanizmie cyrkulacji ekonomicznych przychodów turystycznych, pozwala przeżyć całkiem prawdziwe hiszpańskie doświadczenie. Mowa o obfitych posiłkach, suto zastawionych stołach, strumieniach sangrii i wina lejących się litrami, głośnych rozmowach, wolnych spacerów, opustoszałych porankach. Dopiero przy Sagrada Familia można dostrzec, ile naprawdę Barcelona mieści turystów. Bilet wejściowy- nie do kupienia przy kasie, wyłącznie internetowo; kolejki- zajmujące przynajmniej dwie godziny czekania. Czy warto? Absolutnie tak.

Antonio Gaudi zaprojektował siedem z dziewięciu obiektów w Barcelonie umieszczonych na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Parę z jego projektów (między innymi Sagrada Familia) do dziś, czyli ponad osiemdziesiąt lat po jego śmierci, pozostają w budowie.

barcelona

Zwiedzanie z przyjemnością

Spacery po Barcelonie mogą zapełnić cały pobyt i równocześnie być jego największą atrakcją. Miasto daje możliwość podziwiania piękna nawet najmniejszych swoich zakamarków; ulic oddalonych od centrum, od cywilizacji, które nie straszą szemranym towarzystwem i śmieciami porozrzucanymi po całej długości chodnika, ale intrygują przytłumionymi odgłosami ruchliwych deptaków, chłodnym cieniem promieniami zachodzącego słońca przedzierającymi się przez szczeliny między budynkami. Tutaj wąskie, zapomniane, nieturystyczne uliczki mają czasem więcej do zaoferowania niż centrum miasta wyposażone w blichtr, nadprogramowe wygody czy liczne promocyjne bodźce do wydawania pieniędzy na gadżety czy pamiątki, a mianowicie- duszę, autentyczność, szczery wydźwięk miasta bez konwencyjnej otoczki opisywanej pięknymi epitetami w przewodnikach.

Spacery są wielką siłą nas, jako turystów, i nas, jako ludzi. Przemieszczając się w ten sposób, pozostajemy w zgodzie z naturą; nie zanieczyszczamy miejsc, powietrza, jesteśmy pojedynczymi figurami w swoim tempie poruszającymi się w świecie w wybraną stronę, patrzącymi na rzeczywistość otaczającą, namacalną, chłonącymi środowisko każdym zmysłem. Dlatego spacery, szczególnie w nowym miejscu, są tak ważne. Bo jesteśmy w epicentrum wydarzeń.

Jedz

Jedzenie to niezmiernie istotna i warta wspomnienia kwestia w kraju hiszpańskim, w Barcelonie również. Klimat śródziemnomorski ze wszystkimi swoimi dobrodziejstwami obfituje w niezwykle aromatyczne, bogate i zróżnicowane produkty i dania. Na piedestale lecz stoją przede wszystkim owoce morza- począwszy od dorodnych ryb przez świeżo różowawe krewetki, ostrygi, mule, a na delikatnie mięsistych ośmiornicach kończąc. Zaraz potem plasują się mięsa, wśród których niekwestionowanym faworytem jest jamon, czyli aromatyczna, surowa, długo dojrzewająca hiszpańska szynka podsuszana w specyficznym klimacie katalońskim. I choć wiszące wszędzie wieprzowe udźca mogą stanowić prawdziwie koszmarny obraz dla wegetarianów i obrońców praw zwierząt – to chyba najlepsza szynka na świecie. A wszystko to spowite słodkim, mocno owocowym, burgundowym aromatem sangrii, która, niczym krew, nadaje bezwiednemu organizmowi ludzkiemu sens życia.

Hiszpański styl

Uliczki Barcelony są przytulne, otoczone wysokimi budynkami i kamienicami pokrytymi wnękami okien, z których nierzadko wystają linki z wiszącymi, białymi ubraniami lub głowy ciekawskich mieszkańców, nonszalancko obserwujących okolicę. Klimat jest czarujący, trochę ukazujący ci rąbek tajemnicy, trochę zapewniający, że możesz czuć się jak u siebie.

Chce się tu być, chce się tu wracać, polecać znajomym, podczepiać się pod ich wycieczkę, by jeszcze raz otulić twarz hiszpańskim słońcem, wypić słodką sangrie, pogapić się na palmy i na Sagrada Familia.

barcelona

Czerwiec 15, 2018

NYC. USA of your dreams

NOWY JORK

Pop, popcorn i laughing out loud

Mój american dream narodził się dobre paręnaście lat temu. Objawiał się w namiętnościach muzycznych, aparycyjnych, hobbystycznych. Wyzwoleńczy styl życia w blasku fleszy. Muzyka o innym rytmie, odważnym tekście. Jak prawdopodobnie większość populacji myślałam o USA jak o idyllicznej krainie wolności, wyzwolenia, kolorowych ubrań i nastroszonych włosów, którą jak wszyscy, mam nadzieję, dobrze wiemy, nie jest.

Mimo sytuacji politycznej, chorych praw, rasizmu, Taylor Swift, rodziny Kardashian– Stany Zjednoczone to potęga, czy tego chcemy, czy nie. Klimat Ameryki stawiający na przepych, egocentryzm, popkulturę, showbiznes, powierzchowne relacje może nie odpowiadać, ale na pewno ma unikalny charakter i zapada w pamięć.

Istota tkwi w tym, że oni nie robią nic, by komuś coś udowodnić, by zaprezentować się w określony sposób. Istnieją sobie tak, jak im się podoba.

nowy jork

Jesteś w filmie

Nowy Jork biegnie i stoi jednocześnie. Bo ludzie pędzą; ale to powietrze, ta atmosfera, one cały czas jednostajnie unoszą się nad głowami, tak jakby miasto z politowaniem przymykało oczy i delikatnie chichotało nad naszym marnym ludzkim losem mrówczym.

Może to wrażenie kogoś bardzo podekscytowanego wycieczką, ale zaraz po lądowaniu może się wydać, że tlen amerykański pachnie inaczej, a atmosfera wygląda tak jak na filmach. Europejczycy powinni być dozgonnie wdzięczni Woody’emu Allen’owi za przeniesienie Manhattanu w skali 1:1 przez Pacyfik prosto na ekrany telewizorów reszty świata.

Ceglaste szeregowce pokryte zdobieniami i równie czarującymi, jak i praktycznymi, schodami ewakuacyjnymi pokrywającymi budynek zgrabnym zygzakiem. Rzędy drzew asekurujące chodnik i uprzyjemniające spacer przechodniom. Fasady sklepów i restauracji, unikalne, niesamowite i niepowtarzające, niezależnie od prowadzonego biznesu. Nowy Jork sam w sobie jest sztuką, bo wyraża ją każdą najmniejszą cząstką- kolorem budynku, zdobieniem na drzwiach, dziwacznym szyldem, olbrzymim grafitti. Czasem zwykłe, przypadkowe rzeczy wydają się być nieprzypadkowo akurat w tym miejscu, w tym czasie, w takim położeniu i w tym kolorze. Brzmi dziwnie, ale tak, to się naprawdę dzieje.

Właśnie dlatego to jedno z najciekawszych, najpiękniejszych i najbardziej inspirujących miast na świecie. Oprócz rzeczywiście kunsztownych i wysmakowanych punktów na mapie, natkniemy się tam na masę rzeczy, przestrzeni, które w absolutnie niewytłumaczalny, nielogiczny, metafizyczny sposób rozdziawią nam buzię, zapiorą dech w piersiach i zmuszą do wydania dziwnego, onomatopeicznego, bliżej niezidentyfikowanego dźwięku, wyrazu niebotycznej aprobaty.

nyc

Garnitur, a wieczorem strój Borata

Nowy Jork jest fajny. W całej swej przerysowalności, kuriozalności i bizarności, z ludźmi w śmiesznych ubraniach (tych bez też), wytatuowanych i wykolczykowanych, przefarbowanych i przemalowanych. To są cechy zewnętrzne tworzące mozaikę kraju, ale nie treści. Treści trzeba wyłapywać z niuansów; to czasem sekundy oddalone metrami od ciebie.

Kontrasty i przeciwieństwa, dysonanse i inności – dzięki nim życie w NYC przypomina trzymający w napięciu film akcji, niekiedy dobrze skomputeryzowane sci-fi, a czasem nawet słodkie love story.

Nowojorskiemu codziennemu życiu należy przyglądać się tak uważnie jak dziełom sztuki w MET czy MoMA. Aczkolwiek odrobinę krócej i mniej przeciągle, bo gapienie się może być czasem niestosowne.

Małe nowojorskie cuda

Sytuacje, które wywołały uśmiech, radość, dreszcz, ciepło na duchu, melancholię, nostalgię; wizualizujące piękne, magiczne wersy ulubionych książek i tekstów piosenek, przy których każdy płacze.

Central Park, NYC. Dość pochmurny dzień. Spacer po parku zawsze ukazuje różne strony miasta, widać przeróżne grupy społeczne, zjawiska kulturowe, patologie czy całkiem zwyczajne sceny rodzajowe. Przechadzając się wolno jedną z uliczek, na niewielkim skwerze można było dostrzec perkusję, a przy niej mężczyznę w średnim wieku, ciemnoskórego, z dredami przykrytymi czapką w charakterystycznych trzech kolorach Rasta. Melodycznie i miarowo wybijając rytm o bębny, grał melodię, którą usłyszała mała dziewczynka ciągnąca swoją babcię za rękę w jego stronę. Mężczyzna roześmiał się, wręczył dziecku pałeczki i zademonstrował wystukiwanie rytmu. Dziewczynka powtórzyła ruch po nim i ucieszyła się bardzo ze swojego muzycznego debiutu. Występ trwał krótką chwilę, ale był wręcz naładowany najzwyczajniejszą ludzką życzliwością.

Tuż przy Rockefeller Center, co roku po Święcie Dziękczynienia, staje wielka, 26-metrowa choinka, której oświetlenie jest jednym z najgorętszych wydarzeń w roku. Uwaga i podekscytowanie zarówno tubylców, jak i przyjezdnych, skupione są na tym jednym wieczorze, podczas którego legendarna choinka, a dokładniej legendarne lampki na niej, zostają zapalone. Całemu spektakularnemu wydarzeniu towarzyszą koncerty, wiwaty, fajerwerki i tym podobne. Jednym słowem- szał.

Następnego dnia ludzie gromadnie okupują plac przy Rockefeller Center, by zrobić sobie zdjęcie z drzewkiem- wielu z nich nie udało się dopchać do bramek wejściowych na imprezę poprzedniego wieczoru. Widać parę starszego małżeństwa, przechadzających się i rozglądając po okolicy. Stojąc przy głównej atrakcji, kobieta poprosiła męża o fotografię na tle choinki. Mężczyzna oddalił się, pstryknął jedno zdjęcie, drugie, w pewnym momencie zaczął wykonywać przedziwne pozy, prawdopodobnie starając się odnaleźć idealny kąt. Po intensywnych wygibasach ostatecznie położył się na ziemi, w swojej doskonale skrojonej marynarce i dopasowanych spodniach, by doznać artystycznej pełni, łapiąc idealną perspektywę do mistrzowskiego zdjęcia małżonki na tle 26-metrowej choinki pokrytej gęstym igliwiem przyozdobionym świetlistymi lampkami i kryształami Swarovskiego.

Okres świąteczny to w wielu miejscach na świecie czas magiczny, wypełniony kwintesencją ludzkiego dobra, miłości. Chrześcijańskie serca wypełnia potrzeba bezinteresownej filantropii; świat niemo wzywa do altruizmu; ludzie pomagają bezdomnym, wysyłają pocztówki do dalszej rodziny, adoptują zwierzęta ze schronisk. Dobrze, że te zwyczaje są. W NYC czuć ich stężenie w powietrzu.

nyc

Pokaż mi, co się w tobie kłóci, a wskażę ci drogę do NYC

Nowy Jork, Stany Zjednoczone. Miks śmiechu i radości życia z masowymi strzelaninami; mądrych, inteligentnych ludzi z fałszywymi osobnikami na wysokich stanowiskach; pięknych „kolorowych” i jednopłciowych małżeństw z homofobią i rasizmem. Nowy Jork przedstawia całe spektrum człowieczeństwa i cywilizacji. Będąc tam, człowiek zderza się z chorobami, ale i błogosławieństwami dzisiejszego świata.

Czerwiec 15, 2018

Berlin, lieb sein bitte

Berlin

Szaleństwo kontrolowane

Berlin epatuje niesamowitą energią. Jest świetnym tłem do czucia się dobrze. Otacza cię aurą, delikatnie popychającą w stronę fantastycznych przeżyć; sprzyja ci. To taka transparentność wspomagająca bycie kimś, a jednocześnie nie dająca ci nadziei, bo tę musisz mieć już w środku. Na starcie.

Na stracie spotykasz też ludzi, mnóstwo ich. Dystrykty Berlina zmieniają się wraz z przekroczeniem paru metrów, drastycznie transformują się ulice, chodniki, roślinność, sklepy, witryny, domy, ludzie, ich twarze, zachowania, ubrania, kolor skóry. Niewinny parogodzinny spacer na wskroś miasta może naszkicować delikatne spektrum prawdziwych warunków życia konkretnej grupy społecznej. W Berlinie każdy zakątek świata ma swoich reprezentantów. Głównie tych goniących za godnym życiem, ale to kwestia znana i powszechnie rozumiana.

BERLIN

Nie ocenimy cię, nie będziemy mieli nawet zdania

Kolorowe włosy; ich brak; kolczyki w ulubionym miejscu ciała; D&G, Prada, Gucci, Chanel vs. podarte bluzy z Primarku; tatuaże na czole; kokaina w portfelu; śpiewanie w metrze; żebranie, dawanie.

Miejsca, kolorowe, pokryte zawiłymi graffiti; murale głoszące coś. Refleksyjność towarzyszy mieszkańcom na każdym kroku- spuścizna historyczna ciążąca na tym mieście zobowiązuje. Prywatnie- doceniam historię, staram się wspominać, czcić miejsca i ludzi zajmujących miejsce na kartach dziejów świata. Na przykład spacer przy East Side Gallery to wulkan emocji, jakiejś zadumy, która delikatnie cię poddusza. Jest wiele miejsc w Berlinie mających kolosalną wartość historyczną; jest wiele okazji w Berlinie do przeanalizowania pewnych zjawisk- niecałe 30 lat temu przez środek miasta przebiegał mur dzielący ludzi, kultury, przekonania, poglądy, styl i jakość życia, a dziś w jednym mieszkaniu na dzielnicy zamieszkanej głownie przez Turków pokój wynajmuje Indonezyjka ze współlokatorką z Kanady. Nie ma Berlińczyków w Berlinie. Nie wiemy, gdzie są.

Wymiany barterowe

Faktem jest, że Berlin mimo wielości atrakcji, ludzi, muzyki, narkotyków jest miejscem dość samotnym. Umówmy się, zagrzewają tu miejsce ludzie, którzy w jakiś sposób nie potrafili się dopasować. Każdy z nich jest na ścieżce do odkrycia własnego ja, własnego miejsca i comfort zone’u. Ta ścieżka jest trasą wyludnioną lub/i kipiącą przypadkowymi przechodniami. W związku z tym Berlin stara się być miły. Bardzo miły. I uprzejmy. Bo samotność bardzo tam doskwiera czasem. Dlatego Berlin poda ci pomocną dłoń- zaprowadzi do włoskiej restauracji pełnej energetycznych, krzyczących, roześmianych Włochów serwujących niekończące się porcje antipasti i eternalne strumienie aperolu i czerwonego wina; wpuści (lub nie) do techno klubu, byś mógł potańczyć i zapomnieć o życiu na trzy dni, pozwoli posiedzieć na ciepłej trawie i słuchać śpiewu ptaków w parku o dowolnej porze dnia i nocy; da pracę, nawet bez języka; pozwoli grać na instrumencie w ciemnych otchłaniach metra, by zafundować sobie ciepły posiłek (lub zimnego drinka). Powierzchowne. Ale pomocne, podnoszące na duchu. A to czasem wystarczy. Ciepły uśmiech, rozmowa po angielsku, pomoc w wybraniu dobrej kawy. I ty też to zrobisz; prędzej czy później staniesz się tam pomocną dłonią dla kogoś.

berlin

Nowy Jork Europy?

Raczej nie. Owszem, jest tak zwany hustling, jest bieganie po mieście, są deadline’y, jest mnóstwo energii, sztuki, spotkań i biznesów, ale ludzi są w tym całym odmęcie bardzo racjonalni, trzeźwi i twardo stąpający po ziemi. Kalkulują, tworzą plan, robią progres, odnoszą sukces lub ponoszą porażkę, po której po prostu opracowują odmienną strategię- postawa godna podziwu. Nieustraszeni i niezmąceni. Szanuję. Wyznają zasadę slow-life, celebrują posiłki, piją kawę ze znajomymi w środku dnia, w odległym punkcie miasta w środę popołudniu. Nie śpieszą się, mądrze zarządzają czasem i życiem w ogóle. Balansują strony swojego życia- raczej nie stawiają wszystkiego na jedną kartę i nie oddają się w pełni jakiejś idei.

Nowy Jork nie jest przemyślany. Berlin jest z kolei zbyt mądry. W Nowym Jorku ludzie pędzą z głową w chmurach. Szturchną cię ramieniem, jeśli stoisz na drodze; udadzą, że nie słyszą, kiedy zapytasz o drogę- ich sprawy są ich priorytetem. Nie zrozumcie mnie źle, tu nie chodzi o wyrachowanie i arogancję, bardziej o szczere dążenie do celu i autentyczną pogoń w swoich sprawach; ludzie szczerze zignorują cię, kiedy będą akurat w biegu za czymś ważnym, ale i szczerze uśmiechną się i dodadzą otuchy, gdy będą czuć, że to w tej chwili ich obowiązek. To ma swój urok. Jest bardzo prawdziwe. Uczy pokory, wiary w siebie i w innych ludzi.

Osobny artykuł w pełni poświęcony odsłonom Nowego Jorku jest tu.

Chcę, ale nie umiem cię pokochać

Berlin czaruje; zaprasza; wzbudza respekt, życzliwość, czasem gniew; daje nadzieje, odbiera ją; uczy pokory, kultury, walki o swoje; pokazuje, jak bardzo historia może zostać przekłuta w parę monumentów, fotografowanych przez turystów, ignorowanych przez tubylców. Ma w sobie luz, parę wyjść awaryjnych, planów B, pokus, możliwości, dziwactw i różnorodności. Nie ma przytulności, ma bezpieczeństwo; nie ma ryzyka, ma przewidywalność. Nie ma emocjonalności, ma racjonalność. Klimat miły, ale niedający się pokochać, w jakiś sposób odpychający przez swoją powierzchowność.

Fajnie wpaść.

Marzec 13, 2018

Pierwsze kroczki, kroki i szpagaty

Pierwsze kroczki, kroki i szpagaty

Dobrze wiecie, jak to się zaczyna.

Najpierw szkolna wycieczka do Biskupina, Torunia czy Wrocławia. Później odważne pierwsze kroki w Warszawie.

Weekendowe zwiedzania Berlina, Pragi. Tydzień w Toskanii, dwa w Hiszpanii. Wynajęte mieszkanie za granicą. Intensywność czasu w Nowym Jorku. Odcienie turkusu wody na Fuerteventurze. Suchość piasku na Bali.

To moja historia. Może twoja idzie podobnym torem. Uśmiecham się do ciebie.

Poprowadzę ten przyjemny rodzaj publicystyki pozwalający na poznanie czyjegoś światopoglądu w kompletnie luźny sposób tak jak podczas porannej rozmowy przy kawie z mamą czy popołudniowego wina z przyjaciółmi.

Opiszę małe, pierwsze cuda, które napotykamy codziennie, będąc w nowych miejscach. Nie polecę dobrej restauracji ani ciekawych barów. Powiem, jak patrzeć, by zobaczyć nadrzeczywistość- pierwszą i surową.

Opowiem wam o miejscach, które zwiedziłam i przedstawię bardzo wysublimowany i unikatowy sposób patrzenia na świat. Bo mój. Ty swój unikatowy i wysublimowany pogląd możesz zostawić w komentarzu.

Dotychczas zwiedziłam 12 miejsc w przeciągu 8 lat. Spędziłam 54 godziny w pociągu, przejechałam 117 godzin w autokarze.

Każda pierwsza wizyta w nowym mieście, kraju to jak otwarcie nowej książki, opowieści. Starcie się z nowym otoczeniem, językiem jak pierwszymi słowami prologu. Zwiedzanie, oglądanie miejsc jak wyobrażanie sobie opisów natury i domu bohatera. Atmosfera, powiew powietrza niczym zapach przewracanej kartki. A po długim dniu poznawania drzemka na wygodnym fotelu jest jak sen po wielu kartkach nieskończonej powieści.

Każde miejsce na ziemi ma swoją aurę, historię, tajemnicę, przyszłość. Odkrywanie jej może być punktem kluczowym twojej wycieczki. Wiesz, takie chodzenie i oglądanie budowli jest nudne, nieproduktywne, może męczyć. Prawdziwą atrakcją jest historia, wnętrze, nawet twoje wyobrażenie o czymś, oby tylko wytworzyła się treść, głębia.

Zalecam obejrzeć film Vaiana: Skarb oceanu.

Opowieść o dziewczynie z głową pełną marzeń, duszy wypełnionej powołaniem i sercem kipiącym miłością do ludzi, do świata, do życia. Inspiruje bardzo. Chcecie inspiracji? Lubicie?

Niszczmy małostkowość, płytkość, bezrefleksyjność, przyziemność i nudę.
Propagujmy głowę pełną wyobrażeń, myśli, kreatywności i emocji!

 

kroki